Niesamowita sytuacja z tą dogrywką w skoku wzwyż. Barshim musi sobie pluć w brodę, że miał zrzutkę na niskiej wysokości, skacząc jeszcze w dresie. Ciekawe, który ze skoczków nie zgodził się na przyznanie 3 złotych medali, ale przynajmniej było ciekawie, mimo, iż mam wrażenie, że podobnie jak w skoku o tyczce, sędziowie mogli inaczej rozłożyć wysokości, bo poprzeczka wędrująca z 2.29 na 2.33 to jakiś chory ewenement.
Co do Polaków, to tych, którzy zawiedli można policzyć na palcach jednej ręki, a cała reszta wystartowała naprawdę w niemal najlepszy możliwy sposób. Przecież my poza trojgiem pewniaków i może ośmiusetmetrowcami raczej nie mieliśmy podstaw, by wymagać medale. Boję się, że obronienie czy nawet zbliżenie się do tej liczby medali podczas Igrzysk będzie bardzo, bardzo trudne, chociaż nie niemożliwe. Pozostaje mieć też nadzieję, że w roku olimpijskim nikt nie będzie wymagał od czołówki naszych reprezentantów startów w ME, tylko spokojnie dał im czas na zbudowanie tego jednego szczytu formy.
Czy tylko ja mam wrażenie, że europejska lekkoatletyka zaczyna być w całkowitym odwrocie? Francja poniżej swojego poziomu, chociaż mieli dużo miejsc 4-8, Rosja w sumie podobnie, a Hiszpania i Włochy to w zasadzie poniżej wszelkiej krytyki. Nawet w rzutach państwa afrykańskie i azjatyckie zaczynają coraz skuteczniej dochodzić swoich roszczeń, a jedna Dafne w sprintach to stanowczo za mało

Narty były złe i strzelanie, strzelanie też było złe ...