Z braku innych wyścigów zacząłem oglądać na (jak to dumnie brzmi) sportowych antenach Polsatu wyścig Tour de Swiss opatrzony komentarzem Panów Szurkowskiego i Zamany

. Samo ściganie przebiega w ciekawej górskiej scenerii i pomijając "średnia" obsadę, choć jest jak zwykle skuteczny na finiszu ekspert od jędrności pośladków Sagan , jest jego niedoszła ofiara Fabian Cancellara ( chyba poważnie rozważę pisanie poezji

), atakujący Kreuziger i kilku mocnych kolarzy, to po wycofaniu się na 3 etapie na skutek wywrotki Rydera Hesjedala, ciężko szukać tu faworytów nadchodzącej Wielkiej Pętli. Z Polaków podobno jest Tomasz Marczyński, ale jeszcze go nie wypatrzyłem, mam nadzieje , że wreszcie się obudzi i pojedzie aktywniej. Chyba, że to jakaś nowa taktyka, nazbiera straty kilka godzin i do ostatniego etapu wyruszy jeden dzień wcześniej i nikt nie będzie go gonił

. Na koniec perełeczka, czyli komentarz naszych zasłużonych Kolarzy, Pan Ryszard zaskarbił mój szacunek, jako legenda polskiego kolarstwa, a Tomek tez na trasach spisywał się dzielnie, wiec oczywiście nie o ich sportowych dokonaniach chciałem tu nadmienić(powtarzam, te doceniam i szanuje). Jeśli jeszcze opowiadają jakieś dawne historyjki to jest OK, mogę nawet zrozumieć pomylenie Gilberta z Jalabertem, bo czasem coś człowiekowi w głowie zamiesza

, ale już widzenie w każdym kolarzu w zielonej koszulce Pitera vel Pietera Sagana było irytujące, tak jak nieznajomość startujących zawodników i ich dokonań. Wszystkich przebił jednak Majkel Scarponi (pisze jak słyszałem), pomyślałem, skąd ja to znam i z lekiem spojrzałem na łózko, czy nie leży tam odcięty łeb konia

. Jednym słowem wyścig gorąco polecam

.