Wykrakałem z tym maratonem

. No nie najlepiej to się zaczęło, falstart na całego. Ślimaczyło się wszystko strasznie i wynudziłem się przez te 3,5 godziny za cały rok. Później były co prawda wielkie emocje ale nie do końca o takie mi chodziło. Jakieś fatum ciążyło nad wczorajszymi zawodami, jak nie mgła która nie chciała opuścić środkowej i dolnej części trasy, to funkcyjny wyrżnął orła aż musieli go śmigłowcem zabrać. No i ten tragiczny w skutkach upadek Lindsey. Ale za to co spotkało Amerykankę nie można winić FIS czy organizatorów, na mgłę nie mieli wpływu a przy słabej widoczności mogło być jeszcze więcej groźnych upadków. Vonn mimo że to tak doświadczona zawodniczka, popełniła błąd przy lądowaniu, a w zasadzie nawet jeszcze w powietrzu, miękki śnieg i chyba zbyt wolna trasa dopełniły reszty.
Na pewno dziewczynom nie ułatwiło zadania wielogodzinne oczekiwanie, ale Zdzichu gdzieś Ty tam widział mróz jak wszędzie było na plusie

. W PŚ już nie raz bywały zawody które uznawano po przejechaniu regulaminowej ilości zawodników. Fakt, na MŚ chciałoby sie żeby możliwość startu mieli wszyscy ale cóż było poradzić skoro mgła wróciła. Zjechało już zbyt dużo alpejek by anulować wyniki i przenieść na inny dzień, jak już to powinni przenieść zawody od razu.
A Lindsey wróci w wielkim stylu, jestem o tym przekonany. Nie jest pierwszą i nie ostatnią która zerwała więzadła. Kiedyś Janica Kostelić zerwała je w obu kolanach po upadku w St. Moritz i wróciła i to jak. No ale Chorwatka była wówczas nastolatką.
Tina Maze świetnie poradziła sobie z presją jaka na niej ciążyła, z ciężkimi warunkami, z niekończącym się oczekiwaniem. Nie wiem czy gdyby Lindsey dojechała jaka byłaby kolejność, ale pokonać Słowenkę było wczoraj ciężko. Fajnie że na podium wskoczyła szalona Lara oraz Julcia Svindalowa

. Szkoda Fenninger i Weirather ale podium nie z gumy.
Nie sądzę aby Tina mogła zdobyć 5 złotych medali, ale życzę jej wyrównania osiągnięcia Lasse Kjusa z Vail, tyle że niech przebije go w ilości złota, choć jak mówię w aż pięć nie wierzę.
W dzisiejszym supergigancie panów bezdyskusyjnym faworytem jest Aksel i jeśli nie popełni jakiegoś wielkiego błędu, powinien to wygrać. Oby tylko warunki były bardziej sprzyjające, ale ma się w Schladming nieco ochłodzić to może trasa będzie twardsza. Svindal to jednak kawał chłopa.
O medalach marzą zapewne Włosi Marsaglia, Innerhofer i Hell, Austriacy Mayer i Reichelt no i drugi Wiking, Jansrud.
Stawiam na takie pudło
1. Svindal
2. Reichelt
3. Marsaglia