94/95 - Na pewno oglądałem, na pewno nic nie pamiętam

95/96 - Wyrównany mecz i strzał Srebrnego Lisa, z prawie zerowego kąta. Dla mnie jeden z najpiękniejszych finałów.
96/97 - Od tego roku nie lubię Borussi

97/98 - I znowu porażka Juventusu. Włosi próbowali, ale ciężko było o dogodne sytuacje. Real może nie był lepszy, ale na pewno nie był też słabszy.
98/99 - Do momentu zdjęcia Baslera Bayern dominował i zupełnie kontrolował przebieg spotkania. I wtedy ta nieszczęsna zmiana. Manchester odżył, zaczął dochodzić do głosu, może nie do sytuacji, ale już przynajmniej utrzymywał się przy piłce, aż w końcu... Niemniej jednak to Bayern był lepszy. Przegrał.
99/00 - Bezdyskusyjne zwycięstwo Realu. I bramka po rzucie rożnym Valencii zakończyła rywalizację.
00/01 - Kolejny wyrównany mecz finałowy. Valencia dużo lepiej walczyła z Niemcami niż ze swoimi rodakami. Zabrakło chyba w dalszym ciągu doświadczenia.
01/02 - Byłem za Bayerem. I kolejnym raz Real stanął na drodze drużynie której kibicowałem. Cudna bramka Zidana i niestety zasłużone zwycięstwo.
02/03 - Jeden z, nie nie jeden z, ale najgorszy finał. Dwie drużyny marzące aby nie przegrać. Brak Nedveda pauzującego za kartki i nieprzepisowe interwencje Didy w serii rzutów karnych. Żadna drużyna nie zasłużyła aby wygrać, obie zagrały jak Chelsea wczoraj.

03/04 - Niezwykły finał, bo nikt go nie oczekiwał. Znowu przegrała drużyna której kibicowałem (WOW gdzie teraz jest to Monaco). I kolejny raz muszę napisać, że w finale wygrali lepsi. Tylko Mourinho ... dostał medal zdjął z szyi i poszedł do szatni. Szkoda, że nie został aby cieszyć się z piłkarzami...
04/05 - Kolejny finał, który pamiętają wszyscy. Od zera do bohatera. Dwie różne połówki, I dla Milanu, II dla Liverpoolu. W dogrywce ponownie lepszy Milan, ale w karnych Liverpool i Dudek dance. Z przebiegu meczu ciut lepsi byli Włosi.
05/06 - Początek Barcelony. Arsenal chciał, Arsenal mógł, ale Arsenal grał w 10 i w końcu w drugiej połowie poległ. Już wtedy ciężko było prowadzić wyrównaną grę z Barceloną.
06/07 - Jeden z tych finałów, które pamiętam najsłabiej. Dlaczego? Nie wiem. Może już te wszystkie mecze Chelsea-Liverpool-Milan mi się przejadły. Ale chyba wygrana Mediolańczyków była zasłużona. Nie pamiętam wielkiej gry piłkarzy z miasta Beatelsów.
07/08 - I żeby nie było, że się pastwię nad Chelsea. Tu, w tym roku to właśnie Londyńczycy powinni byli wygrać. Czerwone Diabły się wybroniły i w trakcie spotkania i tym nieszczęsnym butem Terrego, który mu podjechał przy decydującym karnym. Chelsea była lepsza.
08/09 - Bardzo jednostronny mecz i tylko 2:0. Manchester nie miał nic do powiedzenia. Oddał chyba nawet mniej strzałów niż Chelsea wczoraj

09/10 - Wyrównany mecz. Bayern starał się prowadzić grę, Inter ich skutecznie kontrował. Ale przynajmniej przeprowadzał te ataki. Nie znoszę Interu jak żadnej innej drużyny na świecie, więc wybaczcie, ale nie napiszę, że zasłużyli, aby wygrać

10/11 - Znowu Barcelona - Machester i znowu to samo.Choć tym razem przynajmniej Anglicy strzelili bramkę.
11/12 - dominacja, okazje, strzały, interwencje Cecha, trzecie nogi piłkarzy Chelsea przeznaczone tylko do blokowania, słaby Gomez, beznadziejny Robben, jedna akcja Anglików (Kalou) + jeden rzut rożny i to tyle przez 120 minut. No i karne. Wiedziałem, że Mata nie trafi, wiedziałem że nie trafi Olic, nie wiedziałem że nie trafi Schweinsteiger. Drogba w końcu coś po karnych wygrał, choć jego strzał był fatalny. Gdyby Neuer wybrał dobry róg to by bez problemu obronił. "Gdyby mama miała f.... to by była ojcem".
Jako że pamięć ludzka bywa zawodna to być może i ja gdzieś przeinaczyłem fakty. Być może któryś finał wyglądał inaczej, być może. W każdym razie ja to tak pamiętam.