Spodziewałem się więcej po dzisiejszym etapie, aczkolwiek nie można znowu mówić, że była bida z nędzą i nic się nie działo.
Bohater dnia to dla mnie bez wątpienia Voeckler, który super się trzymał. Jak wiadomo żółta koszulka działa cuda, nawet pomijając to, że liderze jakoś się nie mordowali wzajemnie. Również wielkie brawa dla Rollanda, który także wykonał bdb pracę dla swojego lidera. Ogólnie drużyna Europcar bardzo mi się dzisiaj podobała.
Samu Sanchez piękne zwycięstwo. Od razu przypomniał się Mayo na Alpe d'Huez. Jednak jak Euskaltel wygrywa etapy na Tour de France to zawsze bardzo się cieszę. Był Laiseka, Mayo, później Astarloza, a teraz czas na Sancheza. Może za rok Anton? Tak jak przewidywałem Samuel jest w wysokiej formie i dla mnie jest bardzo mocnym kandydatem do podium.
Schleckowie po swojemu. Atakowali na przemian i akurat na Franka padło, że zaatakował ostatecznie. Niemniej bracia są mocni i Alberto będzie miał trudny orzech do zgryzienia w Alpach, bo liczę na to, że do alpejskich etapów już dojdzie do siebie.
Evans. Niech każdy wygra Tour tylko nie on.
Basso sympatycznie, nawet atakował jak nie on. Włoch także jest silny. Bardzo ładna praca Sylwka. Cieszy to, że Liquigas zdecydował się dyktować tempo po tym jak "Leopoldy" się wykruszyły. Zobaczymy czy Sylwek będzie taki mocny w sobotę.
Martin... Wstyd mi za to, że śmiałem go porównywać do Ullricha kiedykolwiek

LuLu Sanchez zawiódł, podobnie Roche oraz ekipa z Garminu, choć Danielson w sumie dzielnie pojechał.
Po tym jak wygląda sytuacja na trasie jeszcze bardziej żałuję, że w wyścigu nie ma już Wigginsa, van den Broecka, Hornera, a Kloden i Gesink są doszczętnie poobijani. Jakże byłoby ciekawiej, gdyby nie te wszystkie kraksy.