Oczywiście, że selekcja takich sportów powinna odbywać się w specjalistycznym gronie eksperckim i winna być też poprzedzona szeroko zakrojonymi analizami. Na początku trzeba wytypować kilka najbardziej medalodajnych dyscyplin w lecie i zimie, bo tylko w takie warto inwestować. Co z tego, że dofinansujemy pięciobój nowoczesny, czy triathlon, jak tam do zdobycia jest raptem 3 komplety medali na każdych IO

Drugim krokiem jest sprawdzenie, czy jest realna szansa na zaistnieje w takiej dyscyplinie- mówimy o regularnych żniwach medalowych na każdych kolejnych igrzyskach, coś pokroju Węgrów w kajakach. Co z tego, że włożymy kupę kasy w biegi sprinterskie i długodystansowe w LA, skoro i tak będziemy mieć minimalne szanse, żeby nawiązać równorzędną walkę z czarnoskórymi biegaczami? Po trzecie wreszcie trzeba sprawdzić, czy rzeczywiście jest zapotrzebowanie społeczne na taki sport i, czy po zwiększonej jego promocji jest szansa, żeby przyszli- potencjalni reprezentanci chętnie się do niego garnęli, choć w przypadku regularnych sukcesów nie powinno być z tym kłopotów. Przykład Rosji. W okolicach 2004/2005r., postanowiono zainwestować tam w skoki narciarskie, wpakowano sporo kasy, zatrudniono świetnych trenerów- np., Niemiec- Steichert. Pożniej przyznano Soczi ZIO, a pomimo tego nie odniesiono zadowalającego, co potwierdzają igrzyska w Soczi. Dlaczego? Ano z bardzo prostego powodu. Po prostu w Rosji nie ma chętnych do uprawiania tego sportu i nawet grube miliony nic tu nie pomogą. Być może sytuacja była by inna, gdyby wyskoczył tam jakiś rosyjski Małysz, ale z drugiej strony w Czechach był Janda i w Szwajcarii- Ammann i jakoś wielkiej różnicy to nie zrobiło. Dopiero po tych 3 etapach można przystąpić do jakiś konkretniejszych działań. Natomiast, to co zrobiła pani Mucha z selekcją dyscyplin, to nie była żadna reforma, tylko na prędce przeprowadzona medialna akcja, która na dodatek była spowodowana potrzebą uratowania stołka po nieudanych IO w Londynie, a także miała sprawić wrażenie, że cokolwiek się robi w tej kwestii.
Patrząc na Wasze typy warto by przeanalizować punkt 2, mojego dość przydługiego wywodu"
-łyżwiarstwo szybkie- okej konkurencji jest dużo, ale czy nawet inwestując w ten sport kupę kasy, promując go, budując kryte tory jesteśmy w stanie na równi walczyć z takimi Holendrami, Amerykanami czy Kanadyjczykami w dłuższej perspektywie czasowej, oczywiście pomijając takie wyjątki jak Bródka? To trzeba rozważyć, bo jeśli mamy ryzykować i stawiać tylko na 1-2 dyscypliny, to musi być niemal gwarancja, że w przeciągu do 10 lat odniesie się zamierzony efekt, przynajmniej ja rozumuję w ten sposób.
-biathlon- konkurencji od groma, można powiedzieć, że to takie zimowe pływanie, ale czy mamy jakiekolwiek szanse, żeby skutecznie rywalizować z Norwegami, Niemcami, Rosjanami, którzy nawet mając u siebie igrzyska i pakując w to kupę kasy, nie mają zadowalających efektów.
-biegi narciarskie- jak wyżej, np., w Czechach są bardzo popularne, mają dużo fajnych tras, ale po odejściu Neumanowej, czyli takiej czeskiej Kowalczyk nie mają nikogo na medalowych miejscach. To samo tyczy się Włochów i Niemców, którzy pomimo sporej tradycji w tym sporcie, dużych nakładów i świetnych warunków do jej uprawiania, zwyczajnie nie są w stanie podjąć równej rywalizacji z krajami Skandynawskimi. Oczywiście nie można wykluczyć, że wraz z promocją danej dyscypliny nie pojawią się nowe perełki- w typie Kowalczyk, ale jak widać po wyżej wymienionych przykładach, wcale nie jest to regułą.
-skoki narciarskie- dyscyplina może i nie aż tak medalodajna, co wyżej wymienione, ale dość niszowa, czyli łatwiej w niej o sukces, co też jest dość ważnym kryterium. W tej chwili Polska urosła wręcz do roli potęgi w tym sporcie, co zawdzięczamy nie tylko poczynionymi inwestycjami w niego, ale według mnie dość słabą konkurencją w tej chwili. Skoki co prawda nigdy nie było masowo uprawiane w świecie, ale jeszcze w latach 90-tych mieliśmy super mocną Finlandię i Japonię, które w ostatnim czasie mają wyrażną zadyszę, a to już przynajmniej 8 konkurentów mniej na każdych igrzyskach do medali, sporo nie?
Reasumując, w tej chwili ze sportów zimowych postawiłbym na pewno na skoki z racji ogromnej popularności tej dyscypliny w naszym kraju, Może i medali z tego nie ma tyle, co w takim biathlonie, ale nie wszystkim da się przecież ręcznie i odgórnie sterować. Są rzeczy, które przychodzą w sposób spontaniczny i po Małyszomanii, a teraz Stochomanii nie mamy już chyba odwrotu, czy to się komuś podoba, czy nie. Odnośnie drugiej dyscypliny (uważam, że jeśli mówimy o ścisłej specjalizacji, to w przypadku zimy powinniśmy wyselekcjonować maks. 2 dyscypliny, ponieważ gdybyśmy wybrali więcej, to nie będzie już żadna specjalizacja

, to nie mam wyrobionego zdania w tym momencie. Tak jak już pisałem, powinno to zostać poprzedzone głębokimi i szczegółowymi analizami, gdzie rzeczywiście jesteśmy w stanie coś osiągnąć i, w których dyscyplinach prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu jest największe, więc nie czuję się w tej chwili kompetentny, żeby zabierać głos w tej sprawie. W każdym razie nie może być tak, że siada sobie pani była już ministra przy kawce z kilkoma panami znanymi głównie z TV i ustala, że stawiamy na to i na tamto, bez żadnej uprzedniej analiza, a takowa nie pewno nie miała miejsca, bo za szybko to wszystko się działo po zakończeniu igrzysk w Londynie 2012.