Również zaliczam się do tego niezbyt szerokiego grona. Podczas gdy śnieg w kwietniu wszystkich wokół irytował, u mnie wywoływał uśmiech, a kiedy mówię, że wolę zimę od lata, ludzie pukają się w głowę. Przywykłam. Jedyny minus zimy to to, że gdzie kroku się nie postawi to lodowisko. A że u mnie ze złapaniem równowagi kiepsko, ba, mam do tego wrodzony talent (potwierdzone!), to moje cztery litery trochę cierpią...
Upałów nigdy nie lubiłam, nie lubię i z pewnością nie polubię. Źle je znoszę. Za gorące lato mnie męczy, w wolne dni wyjścia z domu ograniczają się zazwyczaj do rana czy wieczora, bo w innym wypadku jestem ledwo żywa.
Owszem, czasami dobrze jest się powygrzewać (przyznaję, stęskniłam się nieco za wyższymi temperaturami), ale też do przesady. Temperatury do 20-stu stopni ze słońcem są chyba najlepsze, takie wypośrodkowanie, ale wszystko i tak przebija pakiet słońce plus śnieg.
