Świat

Ostatnio świat znów zwrócił uwagę na Afrykę. Zapewne stało się tak w dużej mierze przez to, że nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych został pan Barack Obama, w którego żyłach - jak wiadomo - płynie afrykańska krew. (Będzie dobrym prezydentem?)
Jego ojciec, również Barack Obama, był Kenijczykiem. Kenia graniczy z Somalią, która ostatnio zasłynęła w naszych mediach z okazji uprowadzenia przez tamtejszych piratów tankowca z dwoma naszymi rodakami na pokładzie. Gdyby ich tam nie było, informacja o porwaniu statku zaistniałaby tylko jako ciekawostka, pewnie ze względu na rozmiary albo to, że przewoził ropę. Taka odmiana polonocentryzmu; casus papieski - nie mam dowodów w liczbach, ale czasami odnoszę wrażenie, że odkąd papieżem jest Benedykt XVI, w naszych mediach mówi się o nim tylko wtedy, gdy pozdrowi pielgrzymów z Polski i przy okazji niektórych świąt, bo tak trzeba.
Jakiś czas przed tym nieszczęsnym tankowcem, padło na... kontyngent 30 czołgów, które nasi ukraińscy przyjaciele pokątnie sprzedali do Sudanu, ale mało kto o tym mówił. O wielu, wielu, wielu innych porwanych i zacumowanych w Eyl, Haradere i paru innych miejscach też nie. Może dlatego, że było ich tyle, że uznano to za normalną praktykę, porwania spowszedniały.
Problem z piratami jest ogromny i nikt chyba nie ma pomysłu co z tym zrobić. Somalia nie istnieje i jest nazywana państwem chyba tylko przez grzeczność i z przyzwyczajenia. Kraj jest podzielony na parę stref, które po kolei ogłaszały niepodległość, rządzą tam lokalni watażkowie, a tymczasowy rząd jest słabiutki - nie ma ludzi, posłuchu i pieniędzy. W kraju jest chaos i nie ma jedzenia. Piractwo jest odskocznią do bardziej dostatniego życia.
Cała Afryka pulsuje - w Kongo wojna domowa, w Zimbabwe jak nie inflacja, to cholera, nawet w takiej Gwinei Bissau był zamach na prezydenta. Swoją drogą, w niektórych zagranicznych agencjach było o tym głośniej niż o tak zwanym 'incydencie kaukaskim'.
No właśnie. Co sądzicie o tych słynnych strzałach? Powinniśmy się tam w ogóle angażować? I co z tą Abchazją i Osetią?
Jego ojciec, również Barack Obama, był Kenijczykiem. Kenia graniczy z Somalią, która ostatnio zasłynęła w naszych mediach z okazji uprowadzenia przez tamtejszych piratów tankowca z dwoma naszymi rodakami na pokładzie. Gdyby ich tam nie było, informacja o porwaniu statku zaistniałaby tylko jako ciekawostka, pewnie ze względu na rozmiary albo to, że przewoził ropę. Taka odmiana polonocentryzmu; casus papieski - nie mam dowodów w liczbach, ale czasami odnoszę wrażenie, że odkąd papieżem jest Benedykt XVI, w naszych mediach mówi się o nim tylko wtedy, gdy pozdrowi pielgrzymów z Polski i przy okazji niektórych świąt, bo tak trzeba.
Jakiś czas przed tym nieszczęsnym tankowcem, padło na... kontyngent 30 czołgów, które nasi ukraińscy przyjaciele pokątnie sprzedali do Sudanu, ale mało kto o tym mówił. O wielu, wielu, wielu innych porwanych i zacumowanych w Eyl, Haradere i paru innych miejscach też nie. Może dlatego, że było ich tyle, że uznano to za normalną praktykę, porwania spowszedniały.
Problem z piratami jest ogromny i nikt chyba nie ma pomysłu co z tym zrobić. Somalia nie istnieje i jest nazywana państwem chyba tylko przez grzeczność i z przyzwyczajenia. Kraj jest podzielony na parę stref, które po kolei ogłaszały niepodległość, rządzą tam lokalni watażkowie, a tymczasowy rząd jest słabiutki - nie ma ludzi, posłuchu i pieniędzy. W kraju jest chaos i nie ma jedzenia. Piractwo jest odskocznią do bardziej dostatniego życia.
Cała Afryka pulsuje - w Kongo wojna domowa, w Zimbabwe jak nie inflacja, to cholera, nawet w takiej Gwinei Bissau był zamach na prezydenta. Swoją drogą, w niektórych zagranicznych agencjach było o tym głośniej niż o tak zwanym 'incydencie kaukaskim'.
No właśnie. Co sądzicie o tych słynnych strzałach? Powinniśmy się tam w ogóle angażować? I co z tą Abchazją i Osetią?