No w Stuttgarcie Maria pokazała się z wyśmienitej strony. W finale miała bilans 31 kończących piłek, przy zaledwie 13 niewymuszonych błędach.
Za Azarienką nigdy jakoś specjalnie nie przypadałem, a swoim znakomitym początkiem sezonu jeszcze tą niechęć pogłębiła. Odnośnie jej pojedynków z Radwańską, to pokazują one, że jeśli Agnieszka marzy o tym, żeby jeszcze wyżej wspiąć się w żeńskim tenisie, to musi mocno popracować nad liczbą piłek kończących, bo liczenie na błędy rywalek czasami nie wystarcza.
Ogólnie po tych 4 miesiącach nowego sezonu można ogłosić koniec okresu bezkrólewia w żeńskim tenisie, bo czołówka się bardzo ustabilizowała i mamy 3 caryce + naszą Agnieszkę, a Karolina wróciła na swoje właściwe miejsce

.