No dobra, koniec wakacji a w temacie cisza. Naprawdę hoolsy biathlonowe zapadają na okres letni w hibernację i nie ruszają dupska ze swojego domostwa ? do ciebie Friducha nie piję , bo wiem, żeś włóczykijka.
OK, kilka słów o moim 1. razie na Podlasiu i Rusi Czarnej
Wrażenia ogólne: ludzie mili, ale chciwi jak w Zakopanem. Naprawdę zaciągają ostro, ale podoba mi się ta barwa głosu nawet. Dziewczyny - kurde, poza pociągiem (tam zawsze znajduję miłości od 1. wejrzenia) jakoś zero wrażeń estetycznych w tej kwestyi.
Lasy - obszerne i nieuczęszczane. Przez tydzień wkłóczykijstwa nie spotkałem jednego pieszego turysty (!!!!). Pomijam świrów rozmaitych typu koleś ćwiczący skalę głosu do mam talent.
Piękne rzeki - do kolekcji rzek, nad którymi biwakowałem dołączam Supraśl (w Wasilkowie), Narew (Tykocin, Suraż, obrzeża NPN w ok. Paniek) i Płoskę (gdzieś tam, na trasie
). Jeszcze nad Sokołdą byłem, ale nie znalazłem jakoś miejscówy pod piknik, zarośnięta bardzo)
Miasteczka odwiedzone -
Supraśl (baza wypadowa, mimo statusu uzdrowiska spokój cisza, czyli to co lubię; no, baza, że tak powiem, gastronomiczna, mogłaby być ciut bogatsza)
Wasilków (ładna cerkiew w rynku, zalew)
Tykocin (nie wiem, miałem zły humor; dużo wycieczek; Narew jakaś taka malutka)
Choroszcz (nie wiem, byłem padnięty - z Tykocina z buta; rynek szału nie robi)
Sokółka (pikna cerkiew , trochę zabytkowej zabudowy przy dojazdówce; wreszcie dorwałem markosowego Specjala
)
Łapy (kolejarskie miasto, nawet sympatyczne, choć zabytki na obrzeżach tylko, w dzielnicy Osse, a w śródmieściu same bloczki)
Suraż (inspirujące miasteczko upadłe; fajna miejscówa na Gorze Zamkowej/ Bony na dawnym grodzisku)
Czarna (najładniejszy zalew w okolicy, cerkiew)
Białystok (jakoś tak wyszło, że albo byłem padnięty, albo zbyt zmęczony na zwiedzanie; tak więc znam tylko okolice dworca - istne kebabowo - ale po niezobowiązującym spacerku do rynku w sobotni wieczór /godzina do odjazdu busa/ ciut klimatu odczułem)