Nie żebym ich bardzo usprawiedliwiał ale mieliśmy niedoświadczoną kadrę juniorów + Bachledę. Skończyło się jak skończyło ale po serii próbnej i po dobrym skoku Kota liczyłem na 7 miejsce.
Skończyło się źle ale nie tylko z winy Polaków. Jak wiadomo Miętus zepsuł 1 na chyba 11 skoków. Wszystkie skoki treningowe i konkursowe w Klingethal i Willingen miał dobre poza tym jednym. Może będe gadał jak Tajner

ale niestety to przez warunki i on nie popełnił wielkiego błędu.
Wydawało by się niemożliwe ale tylko Miętus miał 0,4 m/s w plecy. Był to najmocniejszy wiatr w plecy w całej 1 serii....(56 skoków) Podczas gdy Słoweniec miał 0,5 pod narty a Japoniec 0,18. Jak wiadomo Miętus nie ma atomowego odbicia i po prostu w takich warunkach sobie nie poradził.
Drugi którego rozgrzeszam to Zapotoczny. Oddał na tej skoczni 4 skoki i wszystkie w dużo gorszych warunkach niż rywale (w kwalifikacjach największy wiatr w plecy z całej stawki). W drużynówce miał cieszę podczas gdy Japoniec przed nim miał 0,65 pod narty a Tepes 0,71

wtedy myślałem że odda jeden skok w dobrych warunkach ale jednak, skacze Zapotoczny to wiatr wie że ma wiać w plecy

Uwierzył by ktoś Tajnerowi jakby powiedział nam że dwaj zawodnicy przed Zapotocznym mieli wiatr pod narty a on miał cisze? Ja na pewno nie. Ale natura niestety się zmówiła na Polaków

(Zapotoczny w próbnej oddał całkiem niezły skok - oczywiście w zływch warunkach

)
Kot i Bachleda mieli warunki porównywalne do innych i skoczyli przyzwoicie a byli to nasi dwaj najsłabsi zawodnicy w tej drużynie.
Wierzcie mi lub nie ale ja by tego występu tak nie przeżywał
