Nie wiedziałem gdzie o tym opowiedzieć tak naprawdę. Jestem jednak ciekawy Waszych wrażeń. Może komuś się coś podobnego przytrafiło.
Dzisiejszego dnia postawiłem samochód przy swoim sklepie (już niedługo, bo zawieszam działalność, ale to nie ma tutaj znaczenia). Obok jest parking, ale był cały zajęty. W pewnym momencie usłyszałem mały huk. Okazało się, że pewien samochód samochód całkowicie zmasakrował mi lusterko od strony kierowcy. Muszę tutaj dodać, że nawet ciężarówka miałaby dość miejsca by się obok zmieścić, a to było auto osobowe.
Pasażer - sprawca zaczął mnie przepraszać. Kiedy chciałem się z nim jakoś dogadać okazało się, że to gliniarz, który szkodę spowodował nieoznakowanym samochodem policji. Zadzwonił po drogówkę. Podjechały dwa radiowozy i wręczono mi mandat w wysokości 100 zł za parkowanie w złym miejscu (bzdura - masa samochodów i sama policja często się tam zatrzymywała). Co prawda dostałem numer polisy i rejestracyjny sprawcy, ale żadnych innych informacji nie otrzymałem. Panowie kazali mi dmuchać mimo, że samochód mój stał i nawet mnie w nim w środku nie było. Alkomat niczego nie wykazał, bo byłem trzeźwy. Moje kłótnie doprowadziły do tego, że zagrożono mi większym mandatem. Nie otrzymałem żadnej pomocy, a panowie byli po prostu chamscy. Na moje pytania (było ich trochę) za każdym razem padała ta sama odpowiedz - a co nas to obchodzi, to pana problem. Pewnie o czymś zapomniałem. Poza tym nie chce się za bardzo na ten temat rozpisywać tylko w skrócie chciałem przedstawić cala sytuacje.