W Niemczech w 2005r., panowała bardzo zła koniunktura, kraj notował wyrażne spowolnienie gospodarcze i stąd była potrzeba stworzenia silnego rządu posiadającego mocną legitymacje do sprawowania swojej funkcji. Na dodatek wyniki wyborów były bardzo wyrównane i inny scenariusz- niż "wielka koalicja", nie wchodził w grę. Teoretycznie była szansa na 3 kadencję dla Schroedera, ale musiał by włączyć do swojej koalicji skrajną lewicę, prócz Zielonych oczywiście. Paradoksalnie w tym roku SPD+ Zieloni i die Linke mogły by też się dogadać i utworzyć bardzo kruchą, ale jednak większość. W praktyce jest to mało realne, gdyż z postkomunistami w Niemczech żadna inna partia nie chce mieć nic wspólnego i jeśli przeczyta się jeden z ich głównych punktów z zakresu polityki zagranicznej- chęć wystąpienia z Nato, to raczej trudno się temu dziwić... W chwili obecnej powtórka sojuszu CDU/CSU- SPD jest nadal możliwa, ale na pewno położenia socjaldemokracji byłoby znaczenie trudniejsze z racji dużo lepszego wyniku Chadecji w niedawnych wyborach, aniżeli przeszło 8 lat temu. Niedługo będzie zjazd SPD, na którym podjęte zostaną decyzje co do ew., wejścia do nowego rządu z partią Merkel, ale już teraz słychać dość spory opór z wielu wpływowych środowisk z otoczenia tej partii. Nie można zatem wykluczyć koalicji CDU/CSU- Zieloni, która też uzyska stabilną większość w Bundestagu. Pewne na razie jest jedno- 3 kadencja dla Merkel, która póki co wydaje się być niezatapialna.
Dzięki, że poświęciłeś trochę czasu i przybliżyłeś mi trochę sytuację polityczną w Norwegii, która była dla mnie dotąd raczej mało znana. Wiedziałem tylko, że największe poparcie ma tam zazwyczaj socjaldemokracja i dopiero po zamachu Breivika coś tam, kiedyś czytałem o tej partii Postępu. O jego związkach z tą partią wiadomo niewiele- pojawiła się tylko krótka informacja, że postanowił z niej wystąpić jakiś czas temu w momencie, kiedy jego poglądy stały się zbyt radykalne. Z tego co piszesz, to jednak widać, że demokracja w Norwegii, a u nas, to jak dzień i noc. Trudno się temu dziwić, skoro scena polityczna kształtowała się tam przez cały wiek XX., a u nas dopiero od nieco ponad 20 lat. Dlatego też nie chcę sobie nawet wyobrażać sytuacji, która jest bardzo realna już w 2015r.,- mianowicie Pis wygrywa wybory, ale nie rządzi. Zaraz się pewnie zaczną jakieś wypowiedzi Kaczyńskiego w stylu-, że to zamach na demokracje, spisek Putina z Merkel, Obamy, a może i Marsjan razem wziętych

I nie było by w tym nic złego, gdyby ta partia miała 5-6% w sondażach, a nie ponad 35% i póki co jest największą opozycyjną siłą w polskim parlamencie. W każdym kraju jest jakiś polityczny folklor- w Niemczech wspomniana już skrajna lewica, w Italii- Lega Nord itp. Korwin-Mikke też plecie głupoty, ale mało kogo to interesuje w mass mediami na czele. Problem w tym, jeśli taki folklor zaczyna realnie myśleć o przejęciu władzy w danym kraju, a "milcząca większość" tylko im to umożliwia. To jest jednak temat na inną dyskusję- idę jednak o zakład, że jeśli u nas frekwencja byłaby taka, jak chociażby w Niemczech, to Pis mógłby tylko pomarzyć o przekroczeniu 15-20% w obojętnie jakich wyborach.