Uważam, że powtórzenie wyniku z Vancouver jest jak najbardziej realne, a 6medali na zimowych igrzyskach, to jak na nasze warunki bardzo dobry wynik. Wiadomo, że z Niemcami, czy Rosjanami nie ma się co porównywać, ale biorąc pod uwagę historię nie mamy się czego wstydzić. Na 1,5roku przed igrzyskami widzę to mniej więcej tak:
-Justyna- jeśli nie stanie się jakiś kataklizm, to 3medale bardzo realne, czyli dokładnie tyle, ile wywozi z każdej wielkiej imprezy począwszy od Liberca 2009r.,
-skoczkowie- 1medal jak najbardziej realny- Małysza co prawda już nie będzie, ale Stoch w wysokiej formie może pokonać każdego, włącznie z gigantami z Austrii. Oprócz tego mamy coraz mocniejszą drużynę, która przy pomyślnych wiatrach może zakręcić się w okolicach podium na głównej imprezie sezonu,
-łyżwiarze szybcy- 1-2medale w naszym zasięgu- mam tu na myśli głównie Wasia na 500metrów, Niedzwedzkiego na 1500, a także obie nasze drużyny ze szczególnym naciskiem na panie. Generalnie świetna polityka związku, który wysłał 2naszych najlepszych zawodników za granicę, zaś reszta ekipy sukcesywnie podnosi swój poziom w kraju i na obozach zagranicznych. Oczywiście nie ma gwarancji medali, ale jest o niebo lepiej niż w Vancouver, czy Turynie, że nie wspomnę o mrocznych latach 90-tych
-biathlon- 1medal naszych pań przy korzystnym zbiegu okoliczności możliwy, o co było już bardzo blisko m.in. w Turynie i Vancouver. Tym bardziej, że konkurencja się sypie i o miejsca na podium powinno być ciut łatwiej, niż w poprzednich latach. Oczywiście szkoda Sikory i zapaści u panów, ale nie można mieć przecież wszystkiego.
To by było na tyle na teraz... Oczywiście zbliżający się sezon będzie bardzo ważny, bo przedolimpijski, na dodatek będą się odbywały MŚ w poszczególnych dyscyplinach i będzie można wprowadzać pewne korekty dotyczące naszych medalowych aspiracji. Choć tendencja jest taka, że nasi panczeniści i skoczkowie idą raczej do przodu, niż się cofają, zaś Justyna Kowalczyk jest fenomenem i jeśli tylko zdrowie pozwoli, to powinna być jedną z głównych bohaterek zbliżających się wielkimi krokami igrzysk.
ps. Chińczycy w ziemie? Chyba tylko w short- tracku, narciarstwie dowolnym+ ew. na sprinterskich dystansach w panczenach, bo w klasycznych dyscyplinach zimowych jakoś nie bardzo ich widzę
Jeszcze kilka lat temu Chinki miały dosyć mocną i wyrównaną drużynę w biathlonie kobiet, ale wszystko się jakoś rozsypało w ostatnim czasie.