Początek to oczywiście wielka klapa, kompromitacja itp. w Warszawie. Pogoda, pogodą ale nie można było trochę lepiej tego zaplanować. Zrobić tor na tydzień przed i zorganizować nawet jakieś małe zawody. Zaprosić kilku żużlowców, po prostu przetestować tę nawierzchnię, tak jak zrobili to w Cardiff. Co prawda było to już po "Warsaw Show" ale myślenie się pojawiło. Jeszcze ta jedna (!) taśma to już obłęd, żeby nie mieć zapasowej to trzeba być idiotą. Start na światło i komediowa sytuacja z wykluczonym Doylem który ruszył za szybko. Szkoda tylko dwóch rzeczy, kibiców którzy przez 2 - 2,5 godziny obserwowali cyrk i Tomka Golloba żegnającego się z cyklem Grand Prix.
W międzyczasie ligi polskie ruszyły i dochodziło nie raz do zaskakujących wyników. Najbardziej utkwiły mi 2 kluby nie mogące wygrać przez pierwszą część rozgrywek jakiegokolwiek meczu. Chodzi o Stal Gorzów i Start Gniezno, ci drudzy zresztą w całym sezonie zanotowali tylko jeden remis (!). Jednak mieli na tyle szczęścia że w Nice PLŻ było siedem drużyn i właśnie ostatnia drużyna jeździła baraż z drugą z PLŻ 2 czyli Polonią Piła. Ten dwumecz wygrali i dalej są w umownie pierwszej lidze, o ile wygrzebią się z długów. Jeśli będą na tyle duże to mogą się zamienić miejscami. Z kolei Mistrzowie Polski z zeszłego roku mieli z początku problemy nawet na własnym stadionie. Później obudzili się na dobre Iversen i Zagar bo Zmarzlik jechał cały sezon świetnie co przypieczętował awansem do przyszłorocznego GP (wiem że na finał dostał DK ale ze słabeuszami nie jechał). O formie KK za dużo nie trzeba się rozpisywać, jechał po prostu słabo.
Unia Leszno rundę zasadniczą jechała jak z nut, w play-offach dostali zadyszki, szczególnie w półfinale w Toruniu. Tam pachniało już 16, a niektórzy twierdzili że nawet 20 punktami straty przed rewanżem. W końcówce obudził się Emil oraz Nicki i udało się wybronić - 8 pkt. Na Smoku też szło opornie ale przyszły trzy zabójcze ostatnie biegi i Uniści w finale. W drugiej połówce walki o medale Wrocławianie którzy byli rewelacją sezonu pokonali niestety Tarnowianinów, którym kibicuje bo w końcu jestem Małopolaninem. Tak dobra postawa Sparty była spowodowana bardzo specyficznym torem gdzie decydował start i jazda przy krawężniku. Na łukach odjazd na 4-5 metrów od niego powodował zagrożenie atakiem innego zawodnika (czyt. z Wrocławia) z tyłu. U siebie wygrywali wysoko, na wyjazdach też robili świetne wyniki, przegrywali ale nie wysoko. W finale w pierwszym meczu na "domowym torze" w Częstochowie (bo swój mają w remoncie), ponieśli porażkę własną bronią. Starty słabe i w sumie 8 oczek do tyłu. Rewanż zaczął się od nie małych niespodzianek, najpierw dwie trójki Kubery z Leszna, później Sparta odrabiała straty i była o krok od wyrównania w dwumeczu, jednak kontra Byków i to oni zawiesili na szyjach złote medale.
Unia z Tarnowa z kolei zdementowała tezę, że bez choćby jednego lepszego juniora też można zdobyć medal. Koza pojechał rewelacyjnie tylko w jednym meczu, "nomen omen" z Toruniem ale w zasadniczej. W dwumeczu z Aniołami wyrwali brązowe krążki już praktycznie na MotoArenie wygrywając 10 punktami. Tydzień później w Mościcach trwała feta, bo przed sezonem mało kto spodziewał się tak dobrego wyniku. Wyżej stawiano przede wszystkim drużyny z Lubuskiego, które przez swoje problemy kadrowe nie mogły dostać się do pierwszej czwórki. Zresztą Falubaz to też zespół na osobny rozdział, jednym zdaniem złe przeplatane jeszcze gorszym. Kontuzja podczas DPŚ Jarka, trwające przez większą część roku zawieszenie Dudka, w międzyczasie kolejne Łoktajewa za palenie "trawki". No i jeszcze te długi o których słyszymy po zakończonym sezonie przez Zielonogórzan.
Przy okazji nie sposób nie zapomnieć o żużlowcach przeżywających cięższe chwile swojego życia. Mam na myśli Darcy Warda i Witalija Biełousowa. W sierpniu pierwszy z nich uderzył głową i karkiem najpierw o tor, a później w bandę okalającą stadion przy W69. Jestem pełni nadziei że kiedyś wróci do pełni zdrowia, póki co nie ma czucia w nogach. Krzysiek Cegielski mający podobne kłopoty, walczył 12 lat żeby stanąć na nogi i móc iść nimi. Co prawda wspomaga się tzw. balkonikiem ale udało mu się, myślę że i Australijczykowi się powiedzie w krótszym czasie. Drugiemu przytrafił się upadek w Togliatti. Ma uraz kręgosłupa, nie może ruszać prawą nogą, choć jak donoszą media powoli odzyskuje sprawność. Życzę obu zawodnikom jak najlepiej tym bardziej że Rosjanin obchodzi dzisiaj urodziny.
Wracając do rozgrywek PGE Ekstraligi co ciekawe, do ostatniej kolejki decydowało się kto spadnie, a kto pojedzie w barażach. Ostatecznie Grudziądz zleciał z ligi, a Rzeszów miał dodatkowe 2 mecze w tym sezonie. Oczywiście mało prawdopodobny był inny scenariusz ale równie dobrze to Zieloni czy Żółto - Niebiescy mogli się znaleźć na miejscu jednej z drużyn. Zespołowi z Podkarpacia brakło trochę lepszego polskiego seniora, bo Czaja i młody Rempała (pierwszy rok wśród najlepszych) występowali nieźle. GKM miał problemy z najmłodszymi i brakowało większej skuteczności Golloba (choć wymagam od niego coraz mniej, bo swoje zrobił) oraz od początku sezonu Okoniewskiego.
W lidze o klasę niżej, również działo się sporo. Lokomotiv wygrał, ale cóż z tego jak nie pojedzie szczebel wyżej, gdyż władze wymagały co najmniej 2 polskich seniorów i juniorów, także Łotysze musieliby wymienić cały skład. Jedni i drudzy nie doszli do "konsensusu", więc zaproszenie dostał finałowy konkurent Daugavpilsu, Ostrovia. Ci się nie zgodzili, po pierwsze dlatego że są jakieś długi, a po drugie wywołało się zamieszanie. W ostrowskim parku maszyn po rewanżowej batalii doszło do awantury na linii Marek Cieślak - zarząd klubu. Trener został przebadany alkomatem, który wykrył u niego alkohol, zresztą pewnie i władze drużyny nie są do końca "czyste". Później w meczach barażowych za team odpowiedzialny był Adam Giernalczyk. Do Rzeszowa wysłali tylko 3 seniorów, w ten sposób kpiąc sobie z rywali.
Trzeci w kolejności do awansu klub z Rybnika jak już wiemy zgodził się na przyszłoroczny udział w Ekstralidze. Będzie mu ciężko zbudować nieco lepszy skład, bo póki co większość zawodników zachowa miejsce w swoich tegorocznych drużynach. Pewnie i z kasą nie stoją tak wysoko żeby pozwolić sobie na wyrwanie czegoś lepszego. Moja najbliższa sercu Wanda Kraków zakończyła rozgrywki na 5 miejscu, choć była szansa na coś wyżej. Jakby wygrali przegrane niewysoko mecze z Lokomotivem u siebie (na którym byłem) i w Łodzi z Orłem, znaleźliby się w play-offach.
W drugiej lidze bez niespodzianek, Wybrzeże awansowało, choć też nie bez problemów. Gdyby nie ściągnięty z Falubazu na ostatnie cztery mecze Krzysztof Jabłoński, to w pierwszej potyczce finałowej z Pilanami było by Gdańszczanom ciężko o wywiezienie stamtąd na tyle korzystnego rezultatu, żeby w rewanżu przypieczętować zwycięstwo. Udało im się to i są w pierwszej lidze z rocznym poślizgiem, bo trzeba wspomnieć o ich spadku z Ekstraligi w zeszłym sezonie. Jednak ze względu na długi, klub zdegradowano do najniższego szczebla rozgrywek. Ogólnie sytuacja finansowa prawie wszystkich klubów nie jest dobra. Większość ma coraz większe zaległości w szczególności względem zawodników. Ostatnio słyszymy o kolejnych klubach borykających się ze spłatami za ten rok, a niektórzy jeszcze za zeszłe lata.
Na koniec o międzynarodowej rywalizacji. Mistrzem Świata został Tai Woffinden, drugi Greg Hancock, a trzeci Nicki Pedersen. Duńczyk znalazł się także na podium IME, przegrał co prawda z Emilem Sajfutdinowem, lecz zdołał wygrać walkę o środkowy stopień z Antonio Lindbaeckiem. Z bardzo dobrej strony pokazał się IMP Maciek Janowski, skończył ostatecznie 7 zwyciężając w jednej rundzie bez rozegranych ostatnich trzech biegów z powodu padającego deszczu w Daugavpils. Zapewnił sobie w ten sposób rywalizację w przyszłym roku. Najlepszą drużyną sensacyjnie Szwedzi którzy wyprzedzili Duńczyków na ich ziemi oraz Polaków. Nasz dość młody skład w trakcie półfinału został osłabiony z powodu kontuzji Hampela, gdyby nie ona Jarek mógłby walczyć o medal w GP (na szczęście dostał Dziką Kartę na następny sezon), a i siła naszego zespołu byłaby większa. Juniorzy w dzisiejszym finale drużynówki wygrali w Australii i potwierdzili dobrą dyspozycję przez cały sezon. Dwójka z nich wspomniany wcześniej Zmarzlik oraz Piotrek Pawlicki będą w 2016 stałymi uczestnikami cyklu Grand Prix. To chyba na tyle jeśli chodzi o 2015 rok. Zobaczymy co przyniesie kolejny.
PS: Doskonale wiem że nie jest to krótkie podsumowanie, właściwie to wyszedł mi mały esej, ale cóż tak wyszło
